piątek, 25 listopada 2011

Typowy Sowiet Mental czyli "co zrobić, żeby się nie narobić, a zarobić".

Coraz częściej spotykam się z egoizmem uczniowskim. Dzieciaki zrobią wszystko za plusa, dobrą ocenę czy pozytywny wpis w zeszycie uwag. Jeśli "...a dostanę piątkę?" jest odpowiedzią na zadane przeze mnie pytanie - zgadzam się z uśmiechem na twarzy, by potem, ku swojej uciesze, podejść do ucznia mówiąc "no to przybij!" i wyciągam rękę do "high five".

Uczniowie stawiają też coraz śmielej wymagania. Dyktando powinno być poprawione na już, zadań powinno być mniej, sprawdziany należy przenosić najlepiej na świętego Dygdy. Mało co wzbudza we mnie irytację, tak bardzo jak "Oceniła już pani mój sprawdzian?" na godzinę, dwie czy dzień po owym sprawdzianie. Ach nie, przepraszam, są sytuacje bardziej irytujące. Ostatnio rozmawiałam z pewnym rodzicem, który był zdziwiony tym, że sprawdzian jego dziecka nie został oceniony przeze mnie w ciągu doby - mniejsza o statut, w którym napisane jest, że mam na to dwa tygodnie, bo przecież na pewno nie mam pilniejszych czy ciekawszych zajęć.

Dziś zaś przeprowadziłam doskonałą rozmowę z czwartoklasistą, który wyjawił mi swoją wizję przyszłego życia. Otóż, zakochał się on w swojej koleżance ze szkoły - kiedy próbowałam wyjaśnić młodemu amantowi, iż dziewczynka, która wpadła mu w oko ceni sobie mądrych chłopców (ach te podprogowe przekazy) stwierdził, że co ja tam wiem, on nie będzie się uczył, bo to wymaga wysiłku, tylko weźmie kredyt i kupi jej dom. Gdy zaczęłam tłumaczyć, że przecież spłacanie kredytu wiąże się ze znalezieniem pracy, jakimś trudem czy poświęceniem, usłyszałam, że nie, bo przecież zawsze można wziąć drugi kredyt...

Brak komentarzy: